Pakowałam rzeczy. Zwracałam mały plecak. Wygodnie mi bylo pozyczyc taking malutki od kumpeli. Trzepałam go, żeby usunąć śmieci. Wypadła.... łuska z broni palnej.
Hamerykańskie smaczki.
Tu maja broń. Gospodyni też miała. I powiedziała, że jeśli jej kto wlezie na górę, przeszedwszy przez jej dwa ostre psy, które mają pilnować domu, to zastrzeli bez pytania.
Echem.
Rozumiem. Ale.... Tęsknię do Polski.
Miała mnie nauczyć strzelać, nie wyszło. Może to i lepiej. Ja nie lubię strzelać. Rozumiem, ale nie lubię.
Parę zdjęć z Yellowstonu. Bizon będzie, ale dziś nie mam czasu, bo jadę do NOwego Yorku i się pakuję. Będzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz