czwartek, 22 czerwca 2017

A JEDNAK... ZMIENILI BRAMKĘ

A jednak. Na godzinkę przed wylotem poszłam na bramkę (leżałam na sąsiedniej, bo mieli lepsze fotele). I cóż widzę? Pusto... głucho.... Ze dwie panie z obsługi za biurkami, ale paseżerów zero, wymiotło.

Nie możliwe. Do Bostonu leci duży samolot, nie możliwe, żeby wszyscy akurat poszli do toalety. Spodziewałam się raczej zobaczyc kręcącą się obsługę, i przypięty tunel, oraz samolot, i tłumy nerwowych pasażerów. A tu pusto. Coś jest źle.

Zapytałam pań, tak, oczywiście. Zmienili bramkę.

Dobrze, że nie terminal. Udałam się na nóżkach na drugą stronę wielkiej hali, dopytałam na nowej bramce, że to tu, tak tu. Za 20 minut zaczną wpuszczać do samolotu.

Nie usłyszałam komuniktów o zmianie bramki, albo raczej nie zrozumiałam. Wydawało mi się, że zrozumiem po Angielsku słowo Boston, ale nie. Po francusku rozumiem tylko BON ŻUR i SIL WU PLE. Zapowiadali jakieś rzeczy w obu językach, ale nie zrozumiałam. Na szczęście jest spokojnie dość czasu na zmianę, nowa bramka jest relatywnie blisko starej, tak z 5 minut piechotą, i nawet jeszcze jest czas na maila. Zaczęli wpuszczać. Nie wierzę, że w pół godziny posadzą tyle osób, pewnie będzie poślizg z wylotem, ale chyba nieduży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NIEZŁA SKUCHA ZAĆMIENIOWA

Gadałam z jednym takim gościem z autobusu. Dziś podróżowałam Greyhoundem - taka tania linia. Gościu nie wiedział, że jest zaćmienie. Nie wie...