niedziela, 2 lipca 2017

EUROPEJSKIE "DZIKO" i HAMERYKAŃSKIE "DZIKO"

Myślałam, że jak umiem chodzić po dzikich górach:
- Bieszczadach, w tym ukraińskich,
- i po Karpatach rumuńskich,
gdzie się przez tydzień nie widuje ludzi ani ich śladów, to...

To, że jestem przygotowana do wędrówek po USA.

Umiem rozpalić ognisko, nawet w deszczu.
Umiem czytać mapę i teren.
Umiem spakować jedzenie na dwa tygodnie bez ludzi i gotować to na ognisku, tak by miec siłę dobrze chodzić.
Umiem spakować stosowne ubranie.
Umiem przygotować taką poważniejszą apteczkę do zaawansowanej pomocy.
I spakować to tak, by nie urwało kręgosłupa, w sensie umiem ograniczyć ciężar plecaka do sensownego minimum.

Jednego nie przewidziałam, a dokładniej: nie doceniłam. Te dzikie zwierzęta... Nasze "dzikie" w najdzikszych rejonach Europy, to takie jak tutaj bardzo cywilizowane okolice.

U nas jak kogoś zaatakuje niedźwiedź i mu kanapki ukradnie - to jest wielkie halo.
W USA - cóż... czasem zjada turystę. Na zachodznim wybrzeżu częściej. Na wschodnim przez kilkadziesiąt lat nikogo nie zjadło, do zeszłego roku, kiedy akurat tak, owszem, misie zabiły turystę.

Miałam przed wylotem rozmowę z kolegą, co to może doleci i (bardzo może) zrobimy razem Yellowstone. TRzebaby na tydzień wynająć samochód, bo park wielki, a kempingów mało i pozajmowane (są rezerwacje i ograniczona ilość miejsc).

- Ale ja to bym mógł się przespać na poboczu w samochodzie - mówi kumpel
- Eeeeheeem.... nie. Nie mógłbyś. Czytałeś oficjalną stronę parku?
- Nie, no ale przecież miś samochodu nie otworzy.
- Eeeehem.... ani bloga żadnego podróżniczego o Yellowston nie czytałeś? Nawet jednego?
- No... nieee... Czego nie wiem?
- Wiedzisz... Misie otwierają samochód. Blacha jest za miękka. I nie wolno zostawiać jedzenia w samochodzie, tylko trzeba w takich specjalnych kontenerach na misie, takich z grubszej blachy. Nawet ubranie, w którym się gotowało jedzenie i pachnie - też do kontenera. Bo jak miś rozwali samochód, to potem ubezpieczenie drogo kosztuje. A uszkadzają.

Oczy kolegi robiły się coraz większe....

Tak, i czasem miś zjada ludzi, rzadko, ale i tak w Yellowstone nie można nocować na poboczu. Trzeba wyjechać z parku.

Moje oczy, kiedy czytałam różne relacje na blogach, były tak tak samo wielkie z niedowierzania. To taka przyroda jeszcze jest gdzieś? I nawet ślady ataku na te kontenery z jedzeniem? Ała...

Przypomniało mi się o tej dzikości teraz, jak zobaczyłam takiego ni to wilka, ni to psa, w ogródku. Szedł, jakby był u siebie. Mówię, do gospodarzy: pies tu przebiegł jakiś.
- Pies? A to nie był kojot?
Skąd mam wiedzieć, kurczę, jak wygląda kojot. Spytałam wyszukiwarkę internetową - tak, faktycznie, to był kojot. Tak sobie przebiegł przez ogródek. Jesteśmy w obrębie miasteczka. Obrzeże, ale miasteczko.

Nie jestem przygotowana na takie dzikie góry.

Będę chodzić po łagodniejszych kawałkach, właśnie się z kumpelą zastanawiamy, gdzie ja bym dała radę, a ona by dowiozła i wrzuciła na szlak. Ja chodzę krótkie kawałki, głównie lubię się uwalić w hamak i podziwiać przyrodę. Tu nie ma za bardzo pieszych szlaków, ani GOPRu, ani nie jest to popularna forma rozrywki. Szukam miejscowych ludzi, co chodzili, i będą mogli wskazać, gdzie jest coś wyznakowane, krótkie, z ładnymi widokami, a gdzie można dość wysoko podjechać samochodem, żeby mnie wysadzić. Nikt mi nie każe przecież lecieć całego szlaku Apallachów, tego słynnego szlaku wzdłuż wschodniego wybrzeża. Mogę zrobić tylko mały kawałeczek. I też będzie dobrze. Ja tam misie lubię, ale w dobranocce na ekranie. A nie na kolacji, zwłaszcza gdybym to ja miała być tą kolacją.

Za to świetliki w lesie są super! Może właśnie dlatego, że dziko i mają spokój? Pewnie im nie przypadło do gustu, żeśmy im trawę skosiły pod lasem....

Na zdjęciu mój ulubiony sposób zdobywania gór. Znaczy podziwiania widoków. Jak już się gdzieś wylezie, na czubek, to dobrze jest położyć się i odpocząć. Czemu nie? Czy jedynym sposobem "zdobywania gór" jest bieganie po 40 km dziennie i przydeptywanie sobie języka ze zmęczenia? A nie można w małych kawałkach, a z dużą ilością leżenia?

A czemu nie w hotelu? Bo nie lubię. Hotele są wszędzie takie same. Jak się zobaczy jeden, to tak jakby się zobaczyło wszystkie. Po co mam przenosić swój kraj, do innego kraju? To można wcale nie jechać, a "widoki" zobaczyć w internecie. Ja chcę zobaczyć wschód i zachód słońca w danym miejscu, zjeść miejscowe jedzenie, poczuć atmosferę miejsca, a nie przelecieć jak meteor. Potrzebuję pobyć, posiedzieć, powąchać, poczuć, poodchychać.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NIEZŁA SKUCHA ZAĆMIENIOWA

Gadałam z jednym takim gościem z autobusu. Dziś podróżowałam Greyhoundem - taka tania linia. Gościu nie wiedział, że jest zaćmienie. Nie wie...