piątek, 23 czerwca 2017

TAKIE SAME DRZEWA

Doleciałam.

Kontynent nie różni się tak bardzo od Europy, jak taka, na przykład, Australia. Tam od początku miałam wrażenie obcości, bo rośliny były inne. Tutaj jest w sumie podobnie, trochę się te gatunki różnią od polskich, brzozy są inne, sosny są inne, ptaki przylatujące na trawnik są trochę inne, ale nie tak znowu bardzo. Natal brzoza to brzoza, a sosna to sosna, nawet jeśli inny gatunek (bo jest kilka, w Polsce też).

Jestem bardzo zmęczona. Są różnice zwyczajów, na przykład nie pakuje się zakupów w sklepie, tylko pakuje osoba ze sklepu, i nie należy wyręczać, bo odbierze to jako poganianie. Przyznam, że głupio się z tym czuję, z bardzo prostego powodu: akurat trafiła się pani, która patrzyła co na co kładzie i banany dała na wierzch. Ale może się trafić osoba, która przygniecie mi pomidory czy banany i co? I mam moim łamanym angielskim kogoś pouczać? Ech...

Póki mam resztkę baterii w laptopie, to mogę coś pisać, bo niestety... nie mam przejściówki do kontaktów hamerykańskich. Moja dobra gospodyni powiedziała, że zamówi. Przypuszczam, że laptop padnie nim przyjdzie. Zobaczymy.


Przyznam, że trochę mnie dziwi, czemu nie mogę iść sama do miasta, ale jestem zbyt zmęczona by dopytać. Jet lag (różnica czasu Europa-Stany) robi swoje. Generalnie denerwuje mnie, jeśli nie mogę sama chodzić i ze wszystkimi wyjściami mam być uzależniona od kogoś. Może jednak chodzi o jakieś względy bezpieczeństwa, nie ogarniam na razie. Tu generalnie ludzie mają broń, a kawałek dalej chodzą misie. Ale i tak nie kumam, czemu mogę jechać sama przez kilkaset kilometrów autobusem, a 10 km do miasteczka mam  nie chodzić. Inne miasteczka są bezpieczniejsze? Czy jak? Zwłaszcza, że rowerem mi wolno (tylko nie ma roweru). 

Na razie do kompletu ma być burza, jest ciężkie powietrze, co dokłada do zmęczenia. Mam ochotę przejść się na taki jeden miting, co w miasteczku jest, ale to trzeba mapę wyciągnąć, plecak spakować... Pomyślę o tym jutro. 

Tia... podróże to nie tylko przyjemność. Dla mnie osobiście to często duże zmęczenie.

Byliśmy dziś nad ślicznym jeziorem, ale chyba mam mocny ten jet lag, bo w ogóle mi nie przyszło do głowy, żeby zdjęcie cyknąć. I teraz aż głupio tak nie wstawić. Jezioro wielkie, piaszczyste plaże, przypominające morze. Jakby mi kto powiedział, że to głęboka morska zatoka to bym uwierzyła. Bardzo ładne.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

NIEZŁA SKUCHA ZAĆMIENIOWA

Gadałam z jednym takim gościem z autobusu. Dziś podróżowałam Greyhoundem - taka tania linia. Gościu nie wiedział, że jest zaćmienie. Nie wie...